Powspinać się (ooo, tak!) i wygrubasić się, czy nie wygrubasić?
Punktualnie o 9:30 parkuję pod Olive Branch w El Chorro i przyłapuję zaspane dziewczyny nad śniadaniem zaserwowanym przez Mel – sałatka, świeże warzywa, sok pomarańczowy, kawa, tosty, bekon, marmolada, itp. Na szczęście już kończą, więc po 3o minutach jesteśmy w skałach. Nie miałem pojęcia, co mnie czeka.
Przez szczebiot kobiecej ekipy (Olga, Agnieszka, Ola i Agnieszka) nie było ławo się przebić – ani zmiana intonacji, ani zmiana rytmu wypowiedzi, czy gimnastykowanie się nad rozłożeniem akcentów w zdaniu nie były w stanie ich powstrzymać. Pytania i pytanka, wątpliwości, zapytanka, straszki, lęki i lęczki, obawy i obawki – wszystko to, trzeba było wyjaśnić, rozwiać, wyklarować i uspokoić. Towarzyszące temu, zmieniające się jak w kalejdoskopie stany emocjonalne, które wybuchały na raz z 4 stron: radość, lament, euforia, złorzeczenie, mikro-furie i wiele innych, których nie potrafię nawet nazwać. W osłupienie wprawiło mnie, że dziewczyny potrafią komunikować się między sobą w tym samym momencie i dosłownie na raz pomiędzy wszystkimi, każda z każdą – było to wrażenie (chyba nie tylko), że Ola mówi na raz do Olgi i Agnieszki, Olga odpowiada drugiej Agnieszce, ta konwersuje z pierwszą Agnieszką i Olą, Olga kończy zdanie za Olę, Agnieszka dopowiada jeszcze kilka zdań w tej kwestii, a jednocześnie bez zająknięcia zadaje mi kilka pytań na 3 różne tematy. W efekcie w przeciągu 20 sekund zostaje poruszona kwestia: ciasnoty butów, kremu z filtrem, rozebrać się do T-szerta czy nie, gdzie są kanapki, godziny otwarcia supermarketu w Alora, wygrubasić się czy nie wygrubasić, zabrałyście termos?, jezu jak gorąco, zróbmy przerwę, tłum na ściankach wspinaczkowych w Warszawie i godziny otwarcia Bloco, gdzie są moje skarpetki?, ale tu pięknie, jak jest po hiszpańsku “daj blok”?, siła graniczna (…?), i co teraz?!! co za widoki, o której kończymy?
Tak upłynął nam cały dzień, a nie ustająca konwersacja nie przeszkodziła dziewczynom wielokrotnie wspiąć się na różnych drogach.
Potem jeszcze kolacja, kawa i deser w hotelowym barze La Garganta, ciekawostki sprzętowo-asekuracyjne i na koniec trochę warszawskich plotek, ech te Dziewczyny… 😉
“Wygrubasić się, czy nie wygrubasić? RELOADED czyli wersja zdarzeń wg. DZIEWCZYN:
A teraz rewanż, czyli wersja zdarzeń sekcji “Papillon” zwanej też czasem sekcją “po tarcie” 😛 mniamm, mniamm 🙂
Docieramy do El Chorro ok. 2 w nocy, zmęczone po długiej podróży, zanim się spakujemy w skały jest już 3:00. Super, już o 09:00 mamy być gotowe do wymarszu, bo przyjeżdża Janek.. Bardzo więc wyspane kończymy przeżuwać pyszne śniadanie Mel, z bólem opuszczamy cudownie rozświetlony słońcem taras z pięknym widokiem i pachnącą kawą i wbijamy się do samochodu Janka. Niezwykle podoba nam się “bagażnik na patyk”. Całkiem konkretny kostur szybciutko wyciągany przez Janka przeciwdziała niespodziewanym zamknięciom bagażnika 🙂
W skałach – suuuper. Ciepło (wreszcie jest słońce!!!!), dużo fajnych wiadomości i bardzo praktycznych wskazówek. Pomimo różnorodnych emocji opisanych przez Janka udaje nam się bez problemu wspiąć całkiem kilka razy, zrobić kilka dróg, dla niektórych jest to wręcz pierwsze w życiu zakładanie dróg w skałach, więc radość jest bardzo uzasadniona :):P Zabawa przednia, w doborowym towarzystwie, mnóstwo śmiechu, bo sekcja Papillon po prostu jest wesoła i lubi cieszyć się życiem 🙂 Obrazowe metafory Janka dotyczące zależności między liną a męskim przyrodzeniem, w różnych sytuacjach i układach – bardzo zapadły w pamięć, każda zapamiętała co innego :PP – okazały się bardzo skuteczne i szybko znalazły zastosowanie już następnego dnia 😉
Na koniec Janek przyfasolił technicznej teorii, zapominając chyba z kim ma do czynienia, słuchałyśmy nawet o tym na ile głęboko w skałę są wkręcone rozporowe kołki i z czego są zrobione..;PP Ciężko się było rozstać, wyznaczone spotkanie na kawę przedłużyło się 3 krotnie, chyba więc źle Jankowi z nami nie było :PPP Poplotkować też lubi :))
W skałach miałyśmy zostać max 3 dni, ale tak nam się spodobało, że zostałyśmy maxymalnie do końca, czyli 7 dni, wyjeżdżając o 03:30 w nocy, prosto na lotnisko i pędem do samolotu..:) Tak nas Janek załatwiłeś, że nie chciałyśmy się ruszyć z El Chorro poza rest day’em nigdzie indziej.. Było cudnie, poradziłyśmy sobie bez najmniejszych problemów, stosując dużo nowej wiedzy 🙂 Jeden rapid został na koniec oficjalnie i honorowo pożegnany i pozostawiony na skale 😉 Wedle nauki Mistrza :PP
Dzięki Janek! – sekcja Papillon wróciła zachwycona i zakochana w El Chorro! Na pewno tam wrócimy, drżyj :PPP
Pozdrawiamy
Olga & Ola & Aga & Aga
czyli Papillon..:)
A teraz rewanż, czyli wersja zdarzeń sekcji “Papillon” zwanej też czasem sekcją “po tarcie” 😛 mniamm, mniamm 🙂
Docieramy do El Chorro ok. 2 w nocy, zmęczone po długiej podróży, zanim się spakujemy w skały jest już 3:00. Super, już o 09:00 mamy być gotowe do wymarszu, bo przyjeżdża Janek.. Bardzo więc wyspane kończymy przeżuwać pyszne śniadanie Mel, z bólem opuszczamy cudownie rozświetlony słońcem taras z pięknym widokiem i pachnącą kawą i wbijamy się do samochodu Janka. Niezwykle podoba nam się “bagażnik na patyk”. Całkiem konkretny kostur szybciutko wyciągany przez Janka przeciwdziała niespodziewanym zamknięciom bagażnika 🙂
W skałach – suuuper. Ciepło (wreszcie jest słońce!!!!), dużo fajnych wiadomości i bardzo praktycznych wskazówek. Pomimo różnorodnych emocji opisanych przez Janka udaje nam się bez problemu wspiąć całkiem kilka razy, zrobić kilka dróg, dla niektórych jest to wręcz pierwsze w życiu zakładanie dróg w skałach, więc radość jest bardzo uzasadniona :):P Zabawa przednia, w doborowym towarzystwie, mnóstwo śmiechu, bo sekcja Papillon po prostu jest wesoła i lubi cieszyć się życiem 🙂 Obrazowe metafory Janka dotyczące zależności między liną a męskim przyrodzeniem, w różnych sytuacjach i układach – bardzo zapadły w pamięć, każda zapamiętała co innego :PP – okazały się bardzo skuteczne i szybko znalazły zastosowanie już następnego dnia 😉
Na koniec Janek przyfasolił technicznej teorii, zapominając chyba z kim ma do czynienia, słuchałyśmy nawet o tym na ile głęboko w skałę są wkręcone rozporowe kołki i z czego są zrobione..;PP Ciężko się było rozstać, wyznaczone spotkanie na kawę przedłużyło się 3 krotnie, chyba więc źle Jankowi z nami nie było :PPP Poplotkować też lubi :))
W skałach miałyśmy zostać max 3 dni, ale tak nam się spodobało, że zostałyśmy maxymalnie do końca, czyli 7 dni, wyjeżdżając o 03:30 w nocy, prosto na lotnisko i pędem do samolotu..:) Tak nas Janek załatwiłeś, że nie chciałyśmy się ruszyć z El Chorro poza rest day’em nigdzie indziej.. Było cudnie, poradziłyśmy sobie bez najmniejszych problemów, stosując dużo nowej wiedzy 🙂 Jeden rapid został na koniec oficjalnie i honorowo pożegnany i pozostawiony na skale 😉 Wedle nauki Mistrza :PP
Dzięki Janek! – sekcja Papillon wróciła zachwycona i zakochana w El Chorro! Na pewno tam wrócimy, drżyj :PPP
Pozdrawiamy
Olga & Ola & Aga & Aga
czyli Papillon..:)
P.S. A słowo “wygrubasić się” skąd wytrzasnąłeś?? Chyba nas z kims mylisz, my nie znamy takiego!!!:)…
Nie-e, nie mylę, padło wygrubasić, może pogrubasić, w każdym razie zabrzmiało :”afrokolektywowo”: “kto rano wstaje, ten się wygrubasi…” (Afrokolektyw): http://wyborcza.pl/1,76842,1056335.html