Bilejuj mnie, komosa ryżowa oraz prawy infraspinatus
Ten tydzień kursowy zapowiadał się upalnie (koniec maja), tymczasem temperatura była jak w lutym (20-25 stopni w dzień), więc na wspinanie akurat. Ostatnie 2 dni trochę nas przygrzało, co Magdzie i Maćkowi odebrało energię na wieczorne bieganie przełajowe w ramach przygotowań do maratonu drużynowego – przynajmniej mieliśmy kiedy powiązać węzły i poćwiczyć stanowiska. Z tak wytrenowanym zespołem (6b+ OS na luzie) mogliśmy zrobić sporo w skałach – i to zarówno pod względem ilości dróg/wyciągów jak i programowo, bo chęci do nauki technik asekuracji były duże, a przy wnikliwości Magdy i Maćka przećwiczyliśmy sporo różnych patentów, na które zwykle nie ma na kursie czasu/możliwości, by je w ogóle zaprezentować. Z kolei sam wyszedłem bogatszy o wiedzę nt. infraspinatusa i subscapularisa oraz roli mięśni pośladkowych podczas chodu i biegu oraz co się dzieje, jak mięśnie pośladkowe zanikną… niewiarygodne, aż boję się siadać na dłużej niż godzinę dziennie.
Było też o dietach, odżywianiu, witaminach, odkwaszaniu tkanek, grupach krwi, mięsie, soi, chlebie, warzywach i rybach czyli wszystkim tym, co zaraz po sesji treningowej jest tak ważne dla formy i wydolności…
A kiedyś wspinanie wydawało się takie proste!